Od czasu londyńskich zamachów bombowych w lipcu w stolicy Wielkiej Brytanii nie ma dnia bez aktów wrogości wobec wyznawców Allaha. W porównaniu z lipcem ubiegłego roku policja zanotowała siedmiokrotny wzrost ataków na miejsca kultu lub też na samych mahometan. Politolodzy alarmują: muzułmanie do końca zamkną się w swoim środowisku, a to może być bardzo niebezpieczne.
Na szczęście większość aktów wrogości to nieduże incydenty: słowne wyzwiska rzucane na ulicy pod adresem ludzi wyglądających na Arabów, zakłócanie nabożeństw w londyńskich meczetach. Czasem dochodzi jednak do poważnych przestępstw: pobić, włamań do domów modlitwy i do islamskich szkół, próby podpaleń.
W porównaniu z lipcem 2004 po zamachach ilość aktów agresji wzrosła prawie o 700 procent! Policja zanotowała w ciągu miesiąca 270 takich przypadków. W analogicznym okresie w roku ubiegłym było ich jedynie 40. Ta liczna jest pewnie większa - zapewne nie wszyscy muzułmanie meldują policji o zajściach.
Politolodzy i znawcy kultury islamskiej alarmują: muzułmanie do końca zamkną się w swoim środowisku, a to może być bardzo niebezpieczne. Zamknięte społeczności mogą stać się wylęgarnią jeszcze większych ekstremizmów niż obecnie.
Komentarze (0)
Kosciol.pl
http://www.kosciol.pl/article.php/20050803175320520