Jan Kobylański - gdzie leży prawda?

Według "Gazety Wyborczej" Kobylański posługuje się w kontaktach z mediami kopią zaświadczenia rzekomo wydanego przez MCK. Dokument potwierdza, że Jan Kobylański, syn Stanisława, urodzony 21 lipca 1923 r. w Równem, był więziony w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Podane są też numery obozowe i dokładne daty transportów. Wszystko pozornie się zgadza. Jednak w zasobach muzeum Auschwitz to samo zaświadczenie różni się od kopii dwoma istotnymi szczegółami. Dokument dotyczy nie Jana, a Janusza Kobylańskiego, syna Stanisława, który również urodził się w Równem 21 czerwca, ale w 1919 r.
Zdaniem dyrekcji muzeum w Oświęcimiu jedno z pism jest podróbką, bo wszystko wskazuje na to, że Jan i Janusz Kobylański to nie ta sama osoba. Ustalono bowiem, że w szczątkowo zachowanym spisie więźniów obozu Gusen figuruje Janusz Kobylański, student medycyny, urodzony w 1919 r., natomiast polski milioner z Urugwaju urodził się cztery lata później i w żadnej podawanej przez siebie biografii nie wspomina o studiach medycznych.
Tymczasem Prezes IPN Leon Kieres swierdził, że są solidne podstawy wniosku o ekstradycję Jana Kobylańskiego w związku z oskarżeniami o wydanie hitlerowcom na pewną śmierć żydowskiej rodziny. Według dokumentów Jan Kobylański miał się tego dopuścić wraz z ojcem Stanisławem. Śledztwo w tej sprawie przestało być prowadzone po ucieczce Kobylańskiego do Ameryki Południowej. Prowadzący dziś śledztwo przedstawiciele IPN że zamknięcie sprawy ma związek z faktem iż Kobylański był radzieckim agentem. W 55 roku prokuratura umorzyła bowiem postępowanie w związku z zaginięciem akt. Prof. Witold Kulesza, szef pionu śledczego IPN, powiedział, że to jedyny przypadek zaginięcia dokumentów w takiej sprawie.
O. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja, określił rewelacje dotyczące Jana Kobylańskiego mianem kłamstwa i atakiem na samą rozgłośnię.
Na podstawie materiałów: Forum Żydzi-Polacy-Chrześcijanie
---
Anna
Jankowski - wykonano
Moskal - wykonano
Kobylański - na ukończeniu
Radio Maryja - ciągle pracujemy
"Jedyną przesłanką, że p. Kobylański wydał rodzinę Szenkerów, jest to, że jedna świadkini powiedziała, że w rękach gestapowca widziała papiery przypominające notatki, które robił p. Kobylański. [...] Dlaczego jednak p. Kobylański zamiast podać Niemcom adres, miałby dawać im spisane przez siebie notatki, które byłyby dowodem przeciwko Niemu - nie mam pojęcia. Nikt normalny by tego nie zrobił. [...] P. Morawski uprawia "szczucie na spekulanta" według metody doskonale mi znanej z czasów stalinowskich. [...] umarł Edward Moskal. Śp. Moskal nie był lubiany przez "salon" krakowsko-warszawski - a zwłaszcza, (jakby powiedział najlepszy polski publicysta, p. Stanisław Michalkiewicz) przez "szlachtę jerozolimską". [...]Wiadomo też, że p. Kobylański chciał połączenia Polonii obydwu Ameryk - i zajęcia miejsca śp. Moskala. Więc ktoś, wiedząc już, że Edward Moskal za kilka dni zapewne opuści ziemski padół, postanowił skompromitować osobę pretendującą do schedy po Nim. I tyle.
I "postępowa" część prasy polonijnej zamieści zapewne na I stronie: "Prasa polska podaje niezbite fakty dowodzące ponad wszelką wątpliwość, że Jan Kobylański..."
A po wyborach przeprosi... Małym druczkiem - na VII kolumnie u dołu..." (frag. za Mroczne strony "Rzeczpospolitej" - Janusz Korwin-Mikke)