Świadkowie XX wieku - Dietrich Bonhoeffer
„Kościoły nasze uczą o czci świętych, iż świętych można stawiać jako wzór do naśladowania ich wiary i dobrych uczynków, zależnie od powołania” napisał Melanchton w artykule XXI Konfesji Augsburskiej. Jutro w Kościele rzymskokatolickim będziemy obchodzili uroczystość Wszystkich Świętych. Zachęcam więc moich braci (i siostry oczywiście też) w Chrystusie do przypomnienia męczennika, który umarł w powszechnej opinii świętości.
Dietrich Bonhoeffer (nazwisko to oznacza w staroniemieckim „mocarz w ludzie”) urodził się 4.lutego 1906 w Breslau, dzisiejszym Wrocławiu, w rodzinie profesora medycyny, agnostyka. W wieku 17 lat rozpoczął studia na najsłynniejszym niemieckim fakultecie teologicznym, w Tybindze ( profesor Unveristät Tübingen zasiada obecnie na tronie Piotrowym) . Studia zakończył w Berlinie dysertacją (bardzo nietypową jak na protestanta) „Sanctorum communio” („Świętych obcowanie”), za którą otrzymał stopień doktorski w roku 1927. W trzy lata później był już doktorem habilitowanym i docentem na Uniwersytecie Berlińskim.
Nie kariera naukowa ani dorobek myśli teologicznej pastora Bonhoeffera (ordynowany w został w 1931) są przedmiotem moich dzisiejszych zainteresowań. Wszystkich zainteresowanych myślą teologiczną pastora Bonhoeffera odsyłam do artykułu p. Kurkiewicza „Bonhoeffer – bezreligijne chrześcijaństwo”.
Praca stricte akademicka nie była pisana Bonhoefferowi. W miarę upływu czasu coraz bardziej angażował się w pracę duszpasterską, by ostatecznie poświęcić się tej ostatniej na przełomie roku 1932 i 1933. Jedna z jego znajomych nazwała to „nawrócenie się teologa na chrześcijaństwo”, potem pisano mądrzej, że „przeszedł od wiary intelektualnej do praktycznego naśladowania Chrystusa”. Był to krytyczny moment w historii Niemiec, Europy i całego świata. W tym to okresie bowiem, NSDAP pod wodzą tego, którego moja babka do końca swego długie żywota nazywała nie inaczej jak „Antychryst”, przejmowała, w sposób jak najbardziej legalny, władzę. Władza nazistów w Niemczech stała się największym wyzwaniem dla wiary, teologii i duszpasterstwa młodego pastora. Wyzwaniem, przed którym nie uciekł, tylko zmierzył się „twarzą w twarz”. W sposób aktywny a jednocześnie chrześcijański. Bez chowania głowy w piasek, bez emigrowania wewnętrznego lub zewnętrznego, bez najmniejszej oznaki kolaboracji, spojrzał bestii prosto w oczy. Postawa była głęboko pacyfistyczna, wynikająca z nauki Jezusa. „Bracia w Chrystusie nie mogą skierować broni przeciw sobie, bowiem tak naprawdę skierowaliby ją przeciw Chrystusowi”. Był to jednak pacyfizm aktywny, sprzeciwiający się złu czynem. Heroiczne świadectwo postawy i zgodność tego świadectwa ze Słowem Bożym wyróżniają Bonhoeffera.
Od samego początku był świadomym i jednoznacznym krytykiem nazizmu. Mimo wielokrotnych możliwości nigdy nie zdecydował się na opuszczenie Niemiec. Mimo, że nigdy nie wziął oręża w dłonie, pozostał w historii najbardziej niezłomnym niemieckim bojownikiem z hitleryzmem. Już w 1934, w czasie ekumenicznego zjazdu młodzieży protestanckiej w Danii wygłasił „Friedensrede” (Mowę pokojową), w której ostrzega przed groźbą wojny wywołanej przez nazizm. Był to pierwszy, tak wyraźny głos antynazistowski na międzynarodowym forum kościelnym.
Był liderem tzw. Kościoła wyznającego (bekennende Kirche), tego nurtu w luteranizmie niemieckim, który konsekwentnie, głośno i dobitnie potępiał hitleryzm, wychodząc jednocześnie poza zetatyzowane struktury Kościoła oficjalnego. Bonhoeffer był zresztą programowym krytykiem nadmiernego zeświecczenia Kościoła, które było udziałem niemieckiego protestantyzmu, i które, zdaniem Bonhoeffera rodziło śmiertelne zagrożenie dla wiernych. W roku 1935, pozbawiony urzędowo prawa nauczania, stworzył pół podziemne seminarium duchowne w Finkenwalde (obecnie w granicach Szczecina). Była to niezwykła jak na luteranizm wspólnota, zorganizowana na wzór zakonny. Nie bano się w niej czerpać z dorobku rzymskich katolików. Praktykowano tam wspólne medytacje i rekolekcje na wzór jezuicki, demokrację wspólnotową na wzór dominikański, spowiedź indywidualną i douszną. Protestancki wymiar wspólnoty akcentowany był oparciu jej na Słowie Bożym, kontemplacji Słowa i życiu według Słowa. Nie można zrozumieć fenomenu Taize bez Finkewalde. Wspólnota Finkewalde była zdecydowaną próbą opozycji wobec „Reichkirche”, luterańskiego „kościoła” realizującego ideologię nazistowską. Ks. Bonhoeffer wskazywał wyraźnie i jednoznacznie na niezgodność chrześcijaństwa i rasistowskiej ideologii NSDAP. Widział Wspólnotę, oikumene chrześcijańską naśladująca pierwszych uczniów jako alternatywę. Postulat ten wdrażał w życie. Gestapo zlikwidowało wspólnotę Finkenwalde w 1937. Próby kontynuowania wspólnot w okolicach Koszalina również zakończyły się akcją policji politycznej w roku 1938. Uczestnicy zostają aresztowani. Inne podziemne seminaria kierowane przez Bonhoeffera działały do 1940. Doświadczenia tego okresu zostaną opisane w dwóch fundamentalnych pracach Bonhoeffera „Naśladowanie” (Nachfolge) i „Wspólne życie” (Gemeinsames Leben), obszerne fragmenty tej ostatniej pozycji.
Jesienią 1938 dochodzi do pierwszych kontaktów Bonhoeffera z opozycyjnie nastawionymi oficerami. Tuż przed wybuchem wojny wyjeżdza do USA, skąd wraca w 1940 roku do Niemiec. Po powrocie zostaje objęty zakazem publikacji, głoszenia kazań, pracy naukowej. Dla Bonhoeffera nie oznacza to koniec walki z bestią. To dopiero początek. Aktywnie włącza się w prace tych środowisk, które zorganizują zamach w Wolfschantze 20.lipca 1944. Związany jest z admirałem Canarisem, który zatrudnia go w… Abwehrze, niemieckim wywiadzie wojskowym. Legitymacja pracownika wywiadu miała go chronić przed gestapo i umożliwić wyjazdy zagraniczne w poufnych misjach (wedle dzisiejszych polskich kryteriów był świadomym i jawnym współpracownikiem tajnych służb). Wykorzystuje swoje liczne kontakty zagraniczne, zrodzone na gruncie współpracy ekumenicznej. W czasie jednego z takich wyjazdów , występując z ramienia Canarisa, spotyka przekazuje w 1942 w Sztokholmie Georga Bella, biskupa Chichester. Za jego pośrednictwem daje władzom brytyjskim dokumenty na temat zagłady Żydów oraz prosi w imieniu spiskowców o pomoc w usunięci Hitlera. Alianci, nauczeni smutnym doświadczeniem z holenderskiego Venlo, potraktowali jego misję jako prowokację wywiadowczą. Na prośby nie odpowiedzieli, dane na temat zbrodni wylądowały w archiwum.
W Niemczech mimo braku możliwości publikacji i nauczania, inwigilowany przez gestapo, prowadzi duszpasterstwo za pomocą obfitej korespondencji, która rozchodzi się na zasadzie „łańcuszka dobre woli”. Pisze wiersze i pieśni religijne, tworzy grafiki nawiązujące do aktualnego pytania „jak być chrześcijaninem w Niemczech w dobie nazizmu?”. Odpowiedź Bonhoeffera jest jasna: trzeba naśladować Jezusa. Pisał: „Bóg nie każe nam iść żadną drogą, której by On sam nie przemierzył i na której by nie szedł przed nami”. Głosił postawę ewangelicznej miłości, której dał wyraz w swoim chyba najsłynniejszym powiedzeniu: „Nic, naprawdę nic nie jest warte życia oprócz miłości.”
Działalności tej nie przerywa jego aresztowanie, jako pierwszego spiskowca z kręgu Canarisa, już w kwietniu 1943, w trzy miesiące po ślubie z Marią von Wedemayer. Gestapo nie może zdobyć przeciwko niemu żadnych konkretnych dowodów, oskarżono więc go ogólnikowo o „osłabianie potencjału wojennego”. Dzięki opiece Canarisa zostaje wyrwany z łap gestapo i ląduje w więzieniu wojskowym w Berlinie, gdzie w miarę spokojnie może prowadzić swoją działalność. Więzienny okres jest nowym wyzwaniem obfitującym w sporą ilość (zważywszy na warunki) prac o charakterze teologicznym i katechetyczno-duszpasterskim, wyrażonych w formie listów do najbliższych. Zebrane zostały one już po wojnie w tomie „Wiederstand und Ergebung” („Opór i poddanie” - niedawno Wydawnictwo Alleluja wydało fragmenty zapisków i listów więziennych Ks. Bonhoeffera Pt „ Modlitwy i wiersze więzienne”; to samo wydawnictwo opublikowało „Życie wspólne”). Mimo możliwości zorganizowania ucieczki z więzienia, nigdy z niej nie skorzystał. Wykrycie kluczowego udziału Canarisa w spisku przeciwko Hitlerowi, likwidacja Abwehry miały złowieszcze skutki dla ks. Bonhoeffera. Gestapo uzyskuje dowody jego aktywnego udziału w konspiracji. W październiku 1944 zostaje przeniesiony do więzienia gestapo. W śledztwie nie ujawnia żadnych istotnych informacji, następnie zostaje zesłany do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Hitler niemal do swoje ostatniego dnia nie zapomniał o wrogu Rzeszy (taki zaszczytny tytuł otrzymał już na początku lat trzydziestych). Na osobisty rozkaz Hitlera zostaje postawiony w dniu 9. kwietnia 1945 przed trybunał doraźny SS i powieszony tego samego dnia w obozie koncentracyjnym Flossenbürg. Ostatnie jego słowa brzmiały: „To koniec, to początek życia dla mnie”. Armia amerykańska wyzwala obóz 23. kwietnia, tydzień później „Antychrysta” nie ma już wśród żywych.
W opublikowanym w 2000 rzymskokatolickim Martyrologium, dla krajów niemieckojęzycznych ks. Bonhoeffer zostaje wymieniony jako „Nichtkatholik in ökumenischen Gruppen” („niekatolik, w grupach ekumenicznych). W rodzinnym Wrocławiu doczekał się pomnika przed kościołem pod wezwaniem św. Elżbiety (dar miasta Berlina).
Protestantom nie wypada, ale mnie papiście tak: „Księże Dietrichu módl się za nami u Pana!”.
PROśBA O MODLITWE,
DOSTAŁEM WIADOMOść OD CHRZEśCIJAN Z MOJEJ DENOMINACJI O CHRZEśCIJANCE FERDIE FLORES, NA KTóREJ MA BYĆ JUTRO WYKONANA EGZEKUCJA POPRZEZ UBICZOWANIE .RZECZ DZIEJE SIE W INDONEZJI.JEŚLI KOMUŚ TA SPRAWA LEŻY NA SERCU,PROSZE O MODLITWE.
WASZ,
JOEL
---
Joel