Pastiszowa krytyka abp. Głódzia
Trójmiejscy
intelektualiści i politycy wycofali się z pomysłu listu do papieża Benedykta
XVI w sprawie nominacji nowego arcybiskupa gdańskiego. Ale nie powstrzymał się
Wałęsa: Abp Głódź to nieszczęście – miał powiedzieć. Wtórują mu wszystkie trzy
dzienniki ogólnokrajowe zgodne pomimo osobistych animozji dzielących ich
redakcje. Abp Głódź znany jest z krytycyzmu wobec koncernów medialnych. Co
najdziwniejsze ustępujący metropolita z Gdańska wysłał list do Watykanu: to nie
ten kandydat – ostrzegał abp Gocłowski.
Skąd sprzeciw wobec biskupa który ani nie molestował, ani nie kolaborował z komunistami, ani, ani?
Wyjaśnia Tomasz Terlikowski: Solidarność korporacyjna, krycie duchownych za wszelką cenę, rozwiązywanie problemów przez ich przemilczanie i powoływanie komisji do prac pozorowanych, czy wreszcie oskarżanie o zdradę tych, którzy usiłują zwracać uwagę na jakieś niewygodne kwestie – to styl biskupiej posługi suponowany Głódziowi.
Terlikowskiego niepokoi jeszcze, że Gdańsk jest jedną z pięciu najważniejszych metropolii w Polsce. Jeśli do tego dodać zdolności organizacyjne, ambicje i pracowitość abp. Głódzia, to można być niemal pewnym, że w krótkim czasie sięgnie on po najważniejsze funkcje w episkopacie, może nawet po funkcję przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.
Tego już za wiele. Nie dość, że arycbiskup przywrócił właściwe proporcje między ofiarami komunizmu a jego autorami to jeszcze jest zdolnym organizatorem, pracowitym.
Rok temu Terlikowski, Hołownia, Sowa zarzekali się że ich wystąpienie przeciw nominacji Watykanu jest powodowane bardzo poważnymi mankamentami moralnymi kandydata na stolicę warszawską.
Nie mamy ambicji wpływania na obsadę stanowisk biskupich – deklarowali jednogłośnie. – Autonomia stolicy Apostolskiej musi być uszanowana – podkreślali.
Dziś te deklaracje tchną pustosłowiem. Jeśli styl biskupiej posługi krytykowany przez jednych, chwalony przez drugich jest wystarczającym powodem do wskazywania Stolicy Apostolskiej personalnych wyborów to intencje dziennikarzy są jasne: chcą mieć takich biskupów, którzy nie będą ich krytykować.
Terlikowski zacytował list abp. skierowany do wiernych. Miało być skandalizująco. Nic z tego. To co Biskup Głódź ośmielił się napisać w tym kraju myśli większość: Na naszych oczach przeszczepia się na polski grunt nihilistyczną ideologię, w której nie chodzi o szukanie prawdy, ale o zniszczenie Kościoła, zgodnie z zasadą: »Uderzę w pasterza, a rozproszą się owce«. Narzędziem tej ideologii stały się słowa klucze, jak: »molestowanie« i »pedofilia«”.
Terlikowski może swobodnie dołączyć do chórku, który będzie przeklinał pastiszową ludowość polskiego katolicyzmu. Ale cóż, tacy jesteśmy. Tzw. dziennikarskie dowody, dziennikarskie śledztwa i dziennikarskie wyroki nie są dla nas wystarczająco przekonywające.
Co zaś do polityki personalnej Watykanu. Mądrość Jana Pawła urozmaicała mozaikę biskupią w Polsce: są na tej hierarchicznej szachownicy ludzie z prawa i z lewa wziąwszy pod uwagę kategorie kościelne: stosunek do prywatyzacji, globalizacji, ewolucji, promocji politycznej wartości chrześcijańskich itd. Rzadko zdarzają się letni, nijacy. I trzeba akceptować tych biskupów, którzy nam się nie podobają i cieszyć się tymi, których poglądy społeczne i styl posługi są nam bliższe. Ale absolutnym bezsensem i nietaktem jest postponowanie tych spośród hierarchów, którzy nam nie odpowiadają. Ten kto ich sekuje nie postrzega Chrystusa w Kościele i posłudze episkopatu.
Nie widzę też powodu, dla którego wizja mediów i globalizacji miałaby być bardziej optymistyczna, skoro i sam Benedykt XVI zwraca uwagę na zagrożenie dla demokracji wynikające ze zdominowania komunikacji społecznej przez "możnych". ("Pokusa schlebiania możnym i uciskania słabych jest bardzo rozpowszechniona. A możni to ci, którzy są u władzy, którzy kontrolują handel i środki przekazu; ale są też ci, którzy łatwo pozwalają możnym sobą manipulować, dla ucisku słabych.")
Odnoszę wrażenie, że tak jak atrybutem lewicy jest walka o legalizację związków gejowskich, posła Palikota sztuczny penis, tak Tomek Terlikowski wymachiwałby czerwonymi slipkami z napisem Roma przywracając pamięci odbiorców – niezbyt wiele jak na stawiane z taką ostrością tezy – skandali polskiego Kościoła. Czy nie skrywa za tym swojej własnej niewiary?
Polski katolicyzm ma swojego Palikota. Choć nadrabia on gorliwością w walce o etyczne postulaty Kościoła (pytanie o to czemu abp Głódź nie poparł konstytucyjnego zapisu o ochronie nienarodzonych frapuje mnie) pozostawia niesmak po swoich pryncypialnych wypowiedziach w telewizji. Cóż, każdy kiedyś w końcu odnajdzie tę własną belkę w oku.
Jacek Lehr
Pastiszowa ludowość arcybiskupa
(http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1207587192)
O ile Stolica Apostolska ma prawo swobodnie wybierac kandydatów na biskupów, uważam, że wierni mają prawo wyrażać dezaprobatę wobec nich.
Dawniej biskupów wybierał lud. Czasy się zmieniły. Zmieniają się nadal i uważam, że arogancją byłyoby zupełne nieliczenie się z głosem wiernych (a jestem pewien, że p. Terlikowski nie jest jedynym niechętnym wobec kapelana Radia Maryja).
---
Svatý Václave, vévodo české země, kníže náš, pros za nás Boha, Svatého Ducha, Kriste eleison!