Sprawa Betanek raz jeszcze - Polemika z Magdaleną Środą

Pani profesor raczyła powiedzieć między
innymi, że (z pamięci):
1. Sprawa Betanek to sprawa kobiet a więc obecna
nagonka na nie jest wyrazem antyfeminizmu
2. Kościół katolicki jest stroną i
to jedyną w walce z sektami
3. Pojęcie sekty jest nieostre, więc każdą
religię możemy nazwać sektą. Kościół Katolicki sam kiedyś był sektą i teraz inne
sekty zwalcza. To Kościół Katolicki jest winien powstawania sekt bo jest zbyt
płytki i nie oferuje „głębokiej duchowości”.
4. Dominikanie wydają absurdalne
broszury, w których informują, że wegetarianizm jest sektą
5. Sprawy
światopoglądowe ludzi dorosłych są wyłącznie ich indywidualną sprawą
Ad 1. Sprawa Betanek to sprawa kobiet a więc
obecna nagonka na nie jest wyrazem antyfeminizmu.
Otóż…Nie. Wbrew
przekonaniom panującym w środowiskach feministycznych, nie każde wydarzenie na
świece ma podtekst szowinistycznej agresji wobec feminizmu. Wbrew temu, co
propaguje środowisko bliskie Pani Profesor, większości zdarzeń na Ziemi i w
kosmosie nie towarzyszy nawet świadomość tego, że właśnie taki mógłby być ich
charakter. Co więcej zdecydowana większość działań podejmowanych przez mężczyzn
owocuje ochroną interesów jakiejś grupy kobiet a dodatkowo naprawdę trudno
znaleźć jakiekolwiek męskie działania, których celem samym w sobie a nie
potencjalnym skutkiem ubocznym byłoby naruszenie interesu
kobiet.
Podobnie sprawa Betanek nie miała nic wspólnego z ruchem
feministycznym, nawet pomimo tego, że kierowcą autobusu był mężczyzna. (Wobec
tak nierozsądnego zarzutu, trudno jest zachować pełną powagę).
Ad2. Kościół Katolicki (KK) jest stroną w
walce z sektami, to znaczy o ile dobrze zrozumiałem, kościół katolicki jest
jedyną instytucją zainteresowaną walką z sektami, więc jest to wyłącznie jego
sprawa a państwo polskie i jakiekolwiek organizacje czy media nie powinny się
wtrącać.
Otóż….Nie. Myli się Pani Profesor osadzając problem walki z
sektami w relacji KK-sekty.
Sprawa sekt ma szeroki aspekt społeczny i nie
dotyczy wyłącznie jednostek związanych z KK. Nie jest prawdą, co stara się Pani
zasugerować, że w Polsce istnieje alternatywa: albo KK albo sekta. Spektrum
życia społecznego i religijnego jest o wiele szersze.
W związku z tym, że
wszystkie przejawy religijności, np. satanizm, oraz przejawy sekt
pozareligijnych, np. neofaszyzm, wywierają swoje piętno na naszej kulturze, są
one sprawą nie tylko KK. W sprawie kształtowania życia społecznego (i tego, jaka
organizacja i jakimi metodami je kształtuje) ma prawo wypowiadać się każdy
członek społeczności a środki masowego przekazu mają obowiązek zajmować się
takimi sprawami. Taki obowiązek mają też wszystkie posiadające strukturę (a więc
siłę działania) organizacje, które w jakiś sposób są ze sferą szeroko pojętej
kultury związane. Szczególny obowiązek podejmowania działań prospołecznych w
ramach ochrony obowiązującego modelu społeczeństwa ma państwo, o czym traktuje
konstytucja.
Opinia Pani profesor w tym względzie, z jednej strony czyni
z KK jedynego i odosobnionego obrońcę „ładu społecznego” wyręczającego w tym
państwo a z drugiej strony potępia Pani ten KK za to, że „pozostał samotnie na
polu walki i w ogóle, że walczy”.
Ad 3. Pojęcie sekty jest nieostre, więc każdą
religię możemy nazwać sektą. Kościół Katolicki sam kiedyś był sektą i teraz inne
sekty zwalcza. To kościół katolicki jest winien powstawania sekt, bo jest zbyt
płytki i nie oferuje głębokiej duchowości.
W tym zestawieniu dwóch tez widać
wyraźnie, że niestety problematyka sekt nie została przez Panią Profesor zbadana
wystarczająco wnikliwie.
Otóż KK właśnie dokładnie tym różni się od sekty, w
czym Pani Profesor wskazuje jego winę. Owa jak to Pani nazywa „powierzchowna
religijność” jest w istocie brakiem fundamentalizmu i brakiem tego, co jest dla
sekt typowe, totalnej kontroli i totalnego uzależnienia. Sekta uzależnia adepta
w sposób całkowity poprzez jego całkowite oderwanie od świata realnego, do
świata fikcyjnego, synkretycznego i oderwanego od realności systemu prawd i
wartości. Jest to działanie nie tylko szkodliwe z punktu widzenia jednostki,
której dotychczasowa osobowość zostaje w znacznej części wymazana lub nadpisana
(zmienia się nie do poznania), ale również szkodliwe społecznie poprzez
niszczenie więzów społecznych poczynając od podstawowych, zaprzeczanie
wartościom wiążącym społeczeństwo w całość, eliminację realnych celów życiowych,
w ujęciu jednostkowym i społecznym, z kręgu priorytetów jednostek.
Zasadą
funkcjonowania każdej sekty jest silne i stałe indywidualne oddziaływanie
psychologiczne w relacji kierownictwa sekty z każdym z jej członków, bo tylko w
ten sposób może zostać osiągnięty efekt utrzymania siły indoktrynacji. KK
oczywiście takich praktyk nie stosuje; nie neguje realności świata zewnętrznego,
nie neguje powszechnie wyznawanych wartości, w tym humanizmu, nie neguje
organizacji społeczeństwa, nie neguje zachowań prospołecznych i propaństwowych,
nie pracuje nad członkami swojej społeczności poprzez codzienną indywidualną
indoktrynację.
To właśnie owa „głęboka religijność”, magiczne rytuały
przenoszące centrum życia ze świata realnego w świat astralny, ezoteryczna
tajemniczość, wszystko to, czego wyrzekł się KK, stanowi aspekt definicji sekty
i stanowi jednocześnie o jej sile.
Pani Profesor czyni KK zarzut z tego, że
takich metod nie stosuje i jednocześnie nazywa Pani KK sektą. Tak więc,
chociażby na przykładzie KK, nie można uznać Pani poglądu iż „nie sposób
rozpoznać sekty”, opartego na założeniu istnienia swoistej „impotencji
poznawczej”, za prawdziwy.
Ad. 4. Dominikanie wydają absurdalne broszury,
w których informują, że wegetarianizm jest sektą.
Ponieważ nie znam tych
broszur, na które Pani się powołuje, nie jestem w stanie odnieść się do tego
zarzutu wprost, jednak będąc w miarę dobrze zaznajomionym z problematyką, mogę
podejrzewać, że wkradł się w Pani poglądy pewien skrót myślowy, który niestety
zniekształca rzeczywistość.
Z tego co mi wiadomo, dominikańskie broszury
wskazują szereg zachowań, które mogą wzbudzać podejrzenia o początki związku z
sektą. Ich wspólnym mianownikiem jest nagła i istotna zmiana zachowań, zmiana
sposobu życia.
Zmiana sposobu odżywiania może świadczyć i bardzo często
świadczy o tym, że osoba zmieniająca radykalnie swoje przyzwyczajenia, pozostaje
pod silnym wpływem mentalnym. Taka zmiana nie dokonuje się bez zewnętrznej
przyczyny. W szczególności może za nią stać sekta, zwłaszcza jeżeli nowe
upodobania dietetyczne są charakterystyczne dla religii wschodnich (hinduizm,
buddyzm), na których doktrynach, w większości wypadków opierają się sekty
destrukcyjne działające w Polsce.
Jak Pani Profesor być może wiadomo,
dieta wegańska (skrajny wegetarianizm) charakteryzuje się niezwykle niską
wartością energetyczną, to znaczy wydatek energii potrzebny na strawienie
pokarmu roślinnego, jest tylko nieznacznie mniejszy od energii uzyskanej. Dla
funkcjonowania organizmu, w tym mózgu, pozostaje więc naprawdę niewiele. Do tego
dochodzi nieuchronny brak podstawowych minerałów i witamin powstający przy
nieodpowiedniej kompozycji diety, który prowadzi do zakłócenia homeostazy
organizmu. Te czynniki wywołują stan ogólnego osłabienia fizycznego i przede
wszystkim psychicznego. Skrajnie, stany niedożywienia, prowadzą do widocznych do
stanów depresyjnych, poczucia zagubienia rodzącego postrzeganie rzeczywiści jako
wrogiej, stanów lękowych, utraty woli. (to obraz dobrze znany z hitlerowskich
obozów koncentracyjnych). Dla tego właśnie dieta wegańska jest istotnym
narzędziem w rękach sekt. Umożliwia łatwiejszą kontrolę i manipulację
osłabionych umysłów adeptów.
Wegetarianizm nie musi świadczyć o dostaniu
się pod wpływ sekty, ale w z związku z tym, że jest on w sektach normą, powinien
stanowić przesłankę wzbudzającą ostrożność bliskich. Zapewne tylko tyle i aż
tyle zalecają owe broszury Dominikanów.
Pozwolę sobie zwrócić uwagę Pani
Profesor, że pomimo tego, iż te broszury są wydawane przez Dominikanów, to nie
Dominikanie są ich autorami. Są nimi dyplomowani psychologowie, pracownicy
naukowi, ludzie świeccy. To nie są broszury o charakterze religijnym.
Dyskredytowanie przez Panią Profesor tych broszur, jak mniemam tylko z tego
powodu, że ich wydawcą jest KK, stawia Panią na określonej pozycji w pojedynku
społeczeństwo-sekta, bo jest to w istocie pojedynek społeczeństwa i rodziny z
sektą, a nie kościoła z sektą, pomimo tego, że to KK jest faktycznie w tym
wypadku narzędziem tego społeczeństwa i tej rodziny, finansującym badania i
działania.
Ad. 5. Sprawy światopoglądowe ludzi dorosłych
są wyłącznie ich indywidualną sprawą.
Jak mniemam, na ten punkt widzenia
Pani Profesor wpływa przekonanie, iż wolność jest wartością podstawową i
bezwzględną. Pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę Pani Profesor, że jest to
pogląd, moim zdaniem, skażony w pewien sposób hipokryzją.
Rozszerzając w
przedmiotowej audycji radiowej swoją myśl, jakże słusznie zauważyła Pani, że w
wypadku osób nieletnich, sprawy ich mentalnego uzależnienia od ideologii powinny
podlegać kontroli.
Z niezrozumiałych dla mnie względów odmawia Pani
takiej kontroli i prawa do interwencji w ich sprawie osobom, które
charakteryzują się tym, że stosowny urząd wydał im dowód osobisty. Jednak jest
przecież oczywiste, że wiele osób bez DO jest bardziej dojrzałymi niż „dorośli”.
Jest też równie oczywiste, że paszport do dorosłości ma się nijak do stanów
emocjonalnych, np. następujących w wyniku przeżyć traumatycznych, które
dosięgając człowieka, osłabiają jego psychikę w sposób znaczny, czyniąc go w
stopniu typowym dla dzieci podatnymi na manipulację.
Nie można więc w
sposób uzasadniony stawiać bariery wiekowej, po której manipulacja umysłem jest
dopuszczalna.
Za poglądem Pani Profesor, stoi jak sądzę wstępne
założenie, że człowiek dorosły zawsze dokonuje wyborów w sposób świadomy i
niezależny, przy całościowym rozeznaniu ich skutków. Jest to założenie
niesłuszne. Jak dowodzi psychologia społeczna, wolna wola człowieka jest w
sposób przemożny ograniczana przez sytuacje a podejmowane decyzje są w dużej
mierze sytuacjami zdeterminowane. Poza tym decyzja jakże często jest podejmowana
bez należytego rozeznania jej skutków, czy to z przyczyn obiektywnej niemożności
takiego rozeznania, czy też na skutek celowych działań innych osób (uwiedzenie).
Należy też rozgraniczyć moment podejmowania decyzji o przystąpieniu do
określonej organizacji, która jest z zewnątrz postrzegana jako miejsce
realizacji potrzeb jednostki, od decyzji podejmowanych już po inicjacji, w
sytuacji typowej dla sekt manipulacji umysłem.
Sprawa Betanek jest
doskonałą ilustracją takiego właśnie rozwoju wypadków. O ile pierwsza decyzja
dziewcząt, o wstąpieniu do klasztoru celem realizacji na przykład „potrzeby
niesienia miłosierdzia” może być uznana za świadomą (niekoniecznie słuszną), to
już ich dalsze decyzje „o realizacji na Ziemi mitycznej Bretanii”, z całą
pewnością takie nie są. Reportaże telewizyjne w sposób niezwykle wyraźny
pokazały, że decyzje te były inspirowane nieprawdziwym obrazem rzeczywistości,
rzekomymi poleceniami płynącymi od sił nadprzyrodzonych i aktami molestowania
seksualnego.
W takiej sytuacji pytanie, które należy postawić nie jest
pytaniem o to, czy uszanować „wolną wolę” dziewcząt (czy na pewno wolną?), ale
pytaniem o to, czy społeczeństwu godzi się stać z boku, zamiast nawet wbrew ich
(obecnej) woli, uwolnić je spod wpływu koszmaru ideologii, choćby na jakiś czas,
aby w zetknięciu ze światem realnym mogły podjąć samodzielną rozważną
decyzję.
Inną rzeczą jest, że w ogóle sprawy światopoglądowe jednostek i
grup społecznych nie są moim zdaniem, wbrew Pani przekonaniom, sprawami, w
których społeczeństwo, co do zasady, nie jest stroną. Dla przykładu wskażę tylko
grupę faszystów niemieckich w 1933r. Społeczeństwo niemieckie odniosło się do
nich z Pani Profesor, opartą na szlachetności i relatywizmie moralnym, obojętną
życzliwością. Jakie były efekty tego „niewtrącania się w światopogląd
jednostek”, wszyscy wiemy. Oczywiście Betanki faszystami nie są, jednak
nieingerencja społeczeństwa i państwa w rozkwitające światopoglądy, nie może
ostać się jako zasada bezwzględna.
Co więcej, pozwolę sobie zwrócić uwagę
Pani Profesor na fakt, że w sprawie Betanek aparat państwowy reagował ospale i
czym prędzej wycofał się z problemu. Inicjatywę podjęli dziennikarze TVN,
których trudno posądzać o bycie zbrojnym ramieniem KK czy jakąkolwiek
stronniczość religijną. Zadziałał więc mechanizm społecznej indukcji pomiędzy
oczekiwaniami społecznymi i aktywnością dziennikarską, zadziałał mechanizm
społecznego instynktu samozachowawczego, który powiedział: „Nie akceptujemy
uzależnień przez sekty, nawet na łonie kościoła”
Uprzejmie proszę więc Panią Profesor o rozważenie w swoim sumieniu, czy Pani wypowiedzi są z całą pewnością społecznie użyteczne. Być może ważniejsze niż dowodzenie przy każdej okazji, że postulat wolności, w szczególności postulat wolności kobiety, jest priorytetem naszych czasów, byłoby współdziałanie w dziedzinie poszerzania obszaru wolności poprzez uświadamianie zagrożeń zniewolenia; współdziałanie nawet z tak „niewygodnymi” partnerami jak Dominikańskie Ośrodki Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach czy telewizja TVN.
Nie zgadzam się z powyższa wypowiedzią, a – o dziwo i po raz pierwszy – moje poglądy są zbieżne z opinią profesor Środy.
Każdy ma prawo do zrzeszania się i samostanowienia. Podobnie rzecz się ma z samoidentyfikacją.
Są to osoby dorosłe, nieubezwłasnowolnione.
Właśnie w TVN kilku psychologów dziwiło się… nie zachowaniu owych – napastowanych brutalnie przez Kurię lubelską – kobiet lecz otoczeniu, które na poniżenie ich godności ze spokojem patrzyło.
Sekta? Bzdura. W żadnym aspekcie eks zakonnice nie naruszyły doktryny Kościoła. Cechy sekciarskie – żaden z poważnych psychologów nie podpisał się pod opinią – bardziej nawiedzonych niż eksbetanki - dominikanów z ośrodka od sekt. Orzekanie, że szatan działa przez matkę przełożoną to przekraczanie kompetencji – skądinąd pożytecznego – ośrodka do walki z sektami. Po prostu dominikanie dali się posłużyć lubianemu przez siebie hierarsze.
Być może eks betanki nie były posłuszne. Ale jeśli czymś przeskrobały to brakiem nadzwyczajnej cnoty, a nie jak wmawia Życiński, dominikanie i sfora medialna Bóg wie czym innym.
Jeszcze musze sobie ten tekścik zanalizować to pewnie powyciągam więcej bzdur.