Piszę, bo szukam pomocy;
- nie tej jak proceduralnie unieważnić małżeństwo, tylko tej - jak żyć w związku zwanym konkubinatem.
Brakuje mi Boga (pełnego uczestnictwa we mszy, akceptacji, obecności łask w codzienności, spowiedzi, bo co z żalem za grzechy).
Siedem lat temu umarł w tragicznych okolicznościach mój syn, od tego czasu nie kontaktuje się z mężem. Mamy rozwód cywilny. On mieszka w Szkocji z inną kobietą.
Nasze małżeństwo było protestem młodych ludzi (18-21) na reakcję moich bliskich - ojca i babci, którzy wszelkimi sposobami sobie znanymi "przeszkadzali" w kontynuacji tego związku. Konsekwencją i "karą" dla nich była moja wyprowadzka z domu i zaproszenie listowne mojej rodziny na ślub cywilny (zorganizowany wyłącznie przez rodzinę męża).
Ślub ten spowodował pewne pogodzenie się moich bliskich z faktem, ale też oczekiwanie na zalegalizowanie związku przed Bogiem. Tak się stało 6m-cy później. Przysięgałam przed Bogiem, ale nie dla siebie - dla nas - lecz dla mojej babci, ojca, kochałam ich najbardziej na świecie i chciałam" zrobić wszystko, żeby już było dobrze".
Teraz przeżywam dramat mojego życia;
- rok po śmierci syna poznałam mężczyznę(kochany, ciepły, dobry i mój),lecz nie możemy być z sobą tak jak tego pragniemy. I tak jak uczono nas żyć.
On jest rozwiedziony cywilnie, ale jest związany podobnie jak ja węzłem małżeńskim, ma 17l syna;
Jego małżeństwo zostało zawiązane po wcześniejszym stwierdzeniu ciąży, lecz przysięgał przed Bogiem...zna wagę słów wypowiedzianych w kościele W chwili składania przysięgi wiedział co robi.
Lecz po ślubie płakał, że tak się stało.
Pomagał wcześniej unieważnić pierwsze małżeństwo żony, lecz nie był skłonny zaadoptować i zaakceptować dziecka z tamtego małżeństwa;
Czuje psychiczną ważność pierwszych ślubów składanych przez matkę swego dziecka - nie jemu. Jest rozbity.
W ostatnim czasie w naszym domu (jesteśmy razem 6l) trwają rozmowy bez końca w kwestiach unieważnienia naszych ślubów;
- czy unieważnienia to kolejny dokument, czy jesteśmy źli, wyklęci, potępieni
Jakie mamy szanse na życie wieczne skoro nie potrafimy powiedzieć sobie żegnaj!
Jesteśmy dla siebie wszystkim!
- mówimy o ślubie cywilnym...kochamy się, chcemy być razem, mieć dom,dzieci,rodzinę - tylko jak? - prawo kanoniczne nam tego zabrania.
Ja czuje się źle, bo jak dać przykład jeszcze nienarodzonym i jak uszanować dziecko - syna, który już jest kocha i potrzebuje ojca.
Jak żyć w zgodzie z Boskim Prawem skoro jest jak jest!!??
Pomocy!!!!!!!!