Do niedawna filarem chrześcijaństwa była wiara w dosłowny opis zmartwychwstania. Istnieje jednak grupa biblistów, która odrzuca zmartwychwstanie lub twierdzi, że historia nie może nic powiedzieć o tym zjawisku. Doświadczenie uczy nas że zwłoki nie ożywają i nie wychodzą po jakimś czasie z grobu. W Starym Testamencie nie zwracano dużej uwagi na życie po śmierci. Zmarli bez względu na swe czyny wędrowali do Szeolu, prowadząc mniej substancjonalne życie. Życie cieni. Zrobiono wyjątek dla Henocha i Eliasza, którzy trafili do raju. W literaturze międzytestamentalnej zaszczytu tego doczekali również Mojżesz i Izajasz. Ten sposób myślenia był typowy dla Hebrajczyków żyjących przed nasza erą. Są to mity. Dziś o zmartwychwstaniu bibliści liberalni również piszą, że było "symbolem", czasem pusty grób próbuje się wyjaśnić w naturalny sposób: ciało wynieśli uczniowie, Jezus po odzyskaniu świadomości wyszedł z grobu, nie odnaleziono właściwego pochówku Nazarejczyka. Najbardziej wartościową dla historyka jest Ewangelia Marka, którą kończy werset 16, 8, reszta jest redakcyjnym dodatkiem o czym wiedzą bibliści. W najstarszej Ewangelii nie ma więc chrystofanii i wniebowstąpienia. W innych mamy trzęsienie ziemi, wyjście zwłok z grobów, które trzeba jakoś wyjaśnić (czy wróciły z powrotem do grobów czy błąkały się po mieście) - najlepiej uznać, że jest to legenda. Pisałem kiedyś o dystansie w rodzinie Jezusa. U Marka matki Jezusa nie ma przy ukrzyżowaniu. Jan piszący najpóźniej, 70 lat po wydarzeniach umieścił Marię pod krzyżem. Wcześniej, gdy Jezus nauczał przyszła matka z braćmi by z nim porozmawiać: bo odszedł od zmysłów. Człowiek zwany Janem, o którym nie wiemy kim był, wypolerował tę historię. Zresztą Jakub, brat Jezusa został gorliwym uczniem.